Krewetki na ostro

Kuchni azjatycka staje się coraz bardziej popularna. Nic dziwnego. Połączenie smaków ostrych, słonych i słodkich jest na prawdę trafione. Pokażę Wam jedną z moich ulubionych szybkich przekąsek.
Ponieważ w Polsce chyba niezbyt łatwo jest jeszcze kupić świeże krewetki, ja tutaj używam mrożonych surowych.
Najpierw trzeba rozmrozić i oczyścić krewetki. Patyczki na szaszłyki namaczamy w zimnej wodzie. Na tajską marynatę przygotowujemy drobno posiekane kolorowe chili, czosnek wyciśnięty przez praskę, trochę kolendry, sok i skórka z limonki, sól i pieprz, odrobina oliwy. do tego wszystkiego dodajemy krewetki i odstawiamy na ok 10 minut. Nabijamy na patyczki i smażymy na patelni grilowej już bez żadnego tłuszczu. Pamiętajmy, żeby krewetki tylko zmieniły kolor na różowy, wtedy zachowają swoją soczystość.
Podajemy jeszcze ze świeżym sokiem z limonki.
Smacznego!


Hot Chocolate Fondants - ciastka czekoladowe na ciepło

Czekoladowy fondant, czasami nazywany czekoladowym wulkanem, jest niesamowitym zakończeniem każdego obiadu. Najlepiej smakuje z lodami waniliowymi.

Na 6 porcji:
150g masła, plus odrobina do posmarowania kokilek
kakao
150g gorzkiej czekolady
3 jajka
3 żółtka
5 łyżek cukru
3 łyżki mąki

Rozgrzać piekarnik do 200 stopni C. Dobrze posmarować foremki i dokładnie wysypać kakao.
Masło rozpuścić z czekoladą w misce umieszczonej nad garnkiem lekko gotującej się wody. Gdy się rozpuszczą, zdjąć z ognia i trzymać w cieple.
Mikserem ubić jajka i żółtka z cukrem na puszystą piankę. Ubitą masę wlać do czekolady i przesiać mąkę. Delikatnie wymieszać wszystko i przełożyć do foremek.
Piec 9-10 minut, nie dłużej, gdyż wtedy nie będzie płynnego środka. Minuta dłużej i zamiast płynnego deseru wyjdzie suflet/babeczka.
Po wyciągnięciu trzeba odczekać minutkę i albo podawać w foremkach (nie będzie widoczny efekt wypływającego ciasta) albo pewnym ruchem przełożyć na talerz.
Podawać na ciepło, najlepiej z miękkimi lodami. Pycha....

Smacznego!

Karpatka z bitą śmietaną

Nie jest to klasyk, raczej może ptyś z bitą śmietaną. Zawsze uwielbiałam karpatkę, wyczekiwałam, kiedy babcia albo któraś ciocia ją zrobi, bo akurat taki pech, że moja Mama jakoś bała się tego ciasta. Strach ten odziedziczyłam ja, aż do momentu, gdy moja Teściowa pokazała sprawdzony sposób na ciasto parzone. Zawsze wychodzą góry! A ja uwielbiam wpatrywać się, jak te góry powstają.

150g margaryny gotujemy ze szklanką wody. Dodajemy szklanę mąki i energicznie mieszamy drewnianą łyżką, aż powstanie gładka masa. Jeszcze chwilkę zostawiamy na ogniu, ciągle mieszając. Zdejmujemy i dodajemy 5 jajek po jednym i dokladnie miksujemy. Powinna powstac masa ładnie odchodząca od garnka, którą wystarczy podzielić na dwie części i piec na blasze 20×30cm w temp180 stopni przez ok 30minut do momentu, kiedy ciasto będzie złote.
Gotowe ciasto można przełożyć kremem karpatkowym, ale ja tym razem wybrałam bitą śmietanę (oczywiście sama ją zrobiłam, te w sprayu mi kompletnie nie smakują).
Smacznego!